poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Wyścigi na placu zabaw

Wiosna pełną gębą to dużo matek teraz pisze o:
*placach zabaw, że zasyfione, że kiepawo urządzone, lub wręcz przeciwnie - piękne i cudne i można oddech złapać, podczas gdy dzieć szaleje w granicach rozsądku wyznaczanych przez ogrodzenie placu (jeśli jest)
*piaskownicach, że zasyfione, świeżego piasku nikt nie dowiózł, że jedni to bez żadnych zabawek, a inni to siatami znoszą, że nie ma gdzie dziecka posadzić, żeby sobie tyłka nie połamało o łopatki i grabki (lub tyłkiem nie połamało wyżej wymienionych), lub wręcz przeciwnie - piękny piach, jak na plaży normalnie...
*o chęci lub niechęci do wysiadywania na ławeczkach i robienia pitu pitu z innymi rodzicielkami
*typologii mamusiek dostępnych w parkach.

Dużo już powiedziano i napisano o mamuśkach, które spotkać można na placu zabaw i Matka się powtarzać nie chce (za Matką Wygodną choćby - pozdrawiam:))). ale jest jeden typ mamusiek, który zasługuje na posta:
mamuśki wyścigowe - główną cechą tychże mamusiek jest zadawanie notoryczne pytań zaczynających się od: "a kiedy pani córka/syn...?".
Mamuśki wyścigowe dzielą się na 3 (słownie: trzy) podtypy:
I - mamuśka wyścigowa brylująca; jej dzieć robi wszystko dwa razy szybciej niż wszystkie pozostałe obecne na placu razem wzięte i jeszcze podniesione do kwadratu - no dybeściak po prostu. Zaczął siadać jak miał 4 m-ce, zaczął raczkować w okolicach 5-tego m-ca, chodzić jak tylko skończył 9 m-cy, na roczek to już śpiewał wlazł kotek na płotek w dwóch językach i tańczył czaczę, jak miał 1,5 roku to już się generalnie przedstawiał z imienia i nazwiska, znał nazwisko rodowe matki i jeszcze pesele kuzynostwa, a jak skończył 2 lata to generalnie szkoda, że już nie lat w tv ten program pt. zostań omnibusem, bo by pewnie wygrał...
II - mamuśka wyścigowa porównująca; przeważnie cicha myszka, z lekka przestraszona, się przygląda zza ciemnych okularów innym dzieciom i porównuje wyczyny swojego do pozostałych, bo przecież jej dzieć już ma 2 lata - to powinien płynnie gadać, a zaczął dopiero bąkać pierwsze słowa i to w sposób zrozumiały tylko dla najbliższych, łazi ledwo co, nie mówiąc o wspinaniu się na drabinki i pokonywaniu przeszkód typu tunel; bo generalnie nie wie gdzie mieszka i co to Polska Rzeczpospolita, bo się dzieć tylko w stłuczki autami chce bawić, a nie edukować...
Jak się mamuśka typ II spotka na placu boju z mamuśką typ I - to deprecha murowana (u tej pierwszej) i to taka, że nawet słoik nutelli zeżarty łyżeczką nie pomoże. Za to u drugiej - jakby słońce tylko nad nią świeciło, no i ewentualnie nad jej genialnym dzieciem....
III - mamuśka, która ma to wszystko w głębokim poważaniu, czyli ja, czyli Matka.
Córka Starsza:
- zaczęła chodzić mając 17 miesięcy - "o boszeeee, jeszcze nie chodzi, a do którego miesiąca musi zacząć, może trzeba z nią iść do lekarza..." - oł rili? ja sobie poczekam spokojnie, aż zacznie w swoim tempie...
- odpieluchowała się przed 3 urodzinami dopiero - tu wór złotych rad, oraz krytycznych uwag spadł na Matkę, że wygodna, bo to łatwiej pampersa... blabla
- bardzo szybko zaczęła gadać i to zdaniami (dlatego teraz taka przemądrzała:)) - "... no tak nie chodzi, to mówi chociaż" - jezuuuu...
- jest boidupka totalna - czyli boi się zjeżdżalni, huśtawek, skakańców dmuchańców, obcych ludzi i w ogóle... - " no jak to taka duża dziewczynka..."
Córka Młodsza:
jest na początku owego wyścigu, ale to typ kamikadze raczej, czyli przeciwieństwo Córki Starszej... Włazi tam, gdzie jej nie wolno, ryje w piachu po pachy, zjeżdża ze zjeżdżalni głową w dół... - "no ale jak tak można, przecież w buziulce pełno piasku będzie..."


9 komentarzy:

  1. o piknie to napisałaś,pozdrawiam równie gorąco :)
    rzec by można uzupełniamy normalne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchanie o "cud dzieciakach" sprawia, że mózg chce mi się samodzielnie amputować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się w takich sytuacja przełączam na tryb przytakiwacza - przytakuję, do momentu, w którym mamuśka zachwalająca zorientuje się, że jej nie słucham, po tym zawijam kitę i idę nie oglądając się za siebie :)

      Usuń
  3. Ja należę raczej do matek typ III i w związku z tym jestem postrzegana jako "wyrodna", "co to za matka" itd. Bo np. nie biegnę krok za dziećmi i nie podtrzymuję cały czas, bo przecież może się przewrócić, pozwalam wspinać się, szaleć i czekam, aż same wstaną, jak się gdzieś wyłożą.Co gorsze, nie wdaję się z dyskusje z innymi mamami, bo na plac zabaw chodzę z książką ;) ( www.blog.dorotka.eu )

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahah .. zaraz po 2urodzinach na szczescie ucieklismy do własnej piaskownicy ;) ..nie nawidziłam chodzić na place zabaw :D ...teraz oboje zjeżdzają głowami w dół..jedno na drugim hahaha :) pozdrawiam .

    p.s nadrabiam blog :) świetny !!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja nie wyrabiam na zakrętach z bieżącym odpowiadaniem na komentarze... ;))) My też bawimy się we własnej piaskownicy, ale w ramach socjalizacji wizytujemy również te publiczne :)

    PS Dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis