środa, 17 kwietnia 2013

Matka powinna w życiu trzymać się zasad

Zasada stara jak Ewka z Adamem - nigdy nie chwal i nie ciesz się otwarcie (pierwsi rodzice się pewnie chwalili, a jak się skończyło, to wiadomo - kiepsko, bracia się poszturchali, przy czym Kain Abla ostatecznie) , że:
1. Dziecko jest zdrowe
2. Dziecko przespało całą noc
3. Mysz opuściła lokum.

Matka w sposób bolesny wielokrotnie przekonała się o świętości tej zasady - ona jest jak samospełniająca się przepowiednia... Matka już ma w matkowaniu prawie 5-letnie doświadczenie, i z całych sił się powstrzymuje od chwalenia Córek. Znalazła nawet sposób na "nie-chwalenie", otóż czasem Matka mataczy, względnie unika odpowiedzi na pytanie / zmienia temat, a w ostateczności - kłamie.
Czyli na przykład, na pytanie innych ludzi, czy Córki zdrowe, Matka odpowiada: "a daj spokój , cały czas katar, jednej się kończy, drugiej zaczyna, do tego pokasłują, ooo widzę że piekłaś coś nowego, co to".
W tym komunikacie Matka zawarła matactwa vel niedopowiedzenia (pokasłują, ale jak się zakrztuszą), kłamstwa (że cały czas katar), oraz zmianę tematu (to o pieczeniu).

Czasem jednak Matce się coś wymsknie i wtedy jest armagedon. Wczoraj na przykład Matka się ucieszyła (i o zgrozo - wyraziła tą radość publicznie do sąsiadki zza płota), że Córki po zażyciu dużej dawki świeżego poniedziałkowego powietrza padły jak kawki między 21 (Młodsza) a 22 (Starsza) i przespały calusieńką noc bez szemrania.
No i co?
Po zażyciu jeszcze większej dawki świeżego powietrza, z tą tylko różnicą, że było to powietrze wtorkowe - Córki postanowiły Matce przypomnieć, że zasad się nie łamie.
Córka Młodsza pohukiwała, skuczała, wołała aaaa, by w ostateczności przywołać Matkę do swego łoża  w okolicach godziny 2AM. I na tym nie skończyła - do rana Matkę szturchała, kopała, kładła się na Matce i generalnie chciało jej się pić.
Córka Starsza natomiast regularnie co dwie godziny waliła głową w drewnianą ramę swojego łóżka, po czym Matka szła i zbierała różne części Córki z podłogi (raz głowę, raz nogi, raz tyłek) i umieszczała je z powrotem z łóżku. Najlepiej obrazowałby to Sid z Epoki Lodowcowej (śpiący na kamieniu przy ognisku), ale takowego zdjęcia nie znalazłam. Znalazłam za to taki obrazek (z tym, że Córka Starsza jest dużo młodsza, dużo bardziej urodziwa i nie pod wpływem napoju wyskokowego).

A kiedyś jak Matka niechybnie dokonała publicznej pochwały snu Córek, to Matka skończyła przed 6AM przy desce do prasownia (materiał pochodzi z prywatnych archiwów Matki):
Córka Młodsza jęknęła chwilę po 5 rano. Matka się zerwała, poszła do pokoju owej ptaszyny, utuliła, pobujała, Córka zasnęła. Wracam do sypialni, a tu moja miejscówka zajęta przez Córkę Starszą (jak wychodziłam spała u siebie). Zgarnęłam więc swoją kołdrę i poszłam do pokoju Młodszej z zamiarem dokimania. Córka Młodsza jednak w tzw międzyczasie ułożyła się w poprzek łóżka - nie tykam, bo się obudzi. Kołdra pod pachę i idę do pokoju Starszej (wszak ta śpi w moim). Jakoś się jednak nie mogłam ułożyć w towarzystwie pluszaków i świecących w ciemności naklejek...
Z braku laku (za wcześnie na czytanie) przed 6 rano włączyłam ŻELAZKO i wzięłam się za prasowanie...
Perfekcyjna pani domu - sic!


A dwa dni temu Matka przekonała się na własnej skórze, że zasada nie chwalenie / nie cieszenia się dotyczy również gryzoni.
Otóż Matka mieszka w otoczeniu szczerych pól, w związku z tym, zdarza się, że gości w domu mysz.
Dwa dni temu Matka w rozmowie z Jaśniemężem wyraziła z nieskrywaną radością nadzieję, że mysz już się wyprowadziła, bo od dłuższego czasu cisza. Chwilę potem Matka mysz usłyszała.

Trzeba w życiu mieć zasady i się ich trzymać...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj, na zdrowie!

AddThis