czwartek, 18 kwietnia 2013

Matka u fryzjera

Matka była dzisiaj u fryzjera (po 4 m-cach udawania, że wcale nie ma odrostów, a włosy wcale nie są - nienaturalnie jak na Matkę - długie).
Standardowo: farba, odżywka, cięcie. No i przy tym cięciu Matka się popłakała ze śmiechu.
Fryzjerka (ta sama od lat 14) tnie Matkę zasadniczo bez konsultacji, bo wie o co chodzi, więc o czym tu gadać. Dzisiaj jednak postanowiła Fryzjerka Matkę zapytać: "może Ci tu jednego pejsa tak krótko obetnę - będzie coś ciekawego jak włosy za ucho założysz".
No i Matka parsknęła śmiechem: bo kto niby miał tego ciekawie przyciętego pejsa zauważyć?
Córki - zauważą co najwyżej, że włosy Matki jaśniejsze...
Sąsiadka zza płota (ta dobra) - że odrostów brak;
Jaśniemąż - zauważy tylko, że Matki w domu nie ma, bo mu obie Córki na głowę włażą - gdzieś była?

A dobra - tnij Fryzjerko!
Będę odgarniać włosy jak listonosz pocztę przyniesie :D
No!
 

3 komentarze:

  1. Czyli u ciebie tak samo jak u mnie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. w sumie dobrze wiedzieć, że mając dwójkę dzieci nie tylko ja chodzę do fryzjera raz no góra dwa w roku ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis