Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 sierpnia 2014

Przez żołądek do serca

Stare porzekadło sugeruje, że przez żołądek można trafić do serca mężczyzny. To ponoć droga pewna i krótka, gdyż mężczyzna ze swej natury jest łasuchem i zjeść dobrze lubi. W teorii chodzi o to, że jeśli kobieta wespnie się na szczyty swych kulinarnych umiejętności gotując dla swojego mężczyzny - to mężczyzna ów zapała miłością do owej kobiety. W praktyce prawdopodobnie chodzi zaś o to, że jak chłop czuje w żołądku ciepłą strawę to mu się owo ciepło po trzewiach rozlewa i korzysta na tym serce - wiadomo, że jak jest ciepło to zakochać się łatwiej (np wiosną).

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Jak zrobić loda (krok po kroku)?

Każda żona powinna posiąść umiejętność robienia loda.
Lodów właściwie - nie da się przecież poprzestać na jednym!

poniedziałek, 22 lipca 2013

Chciałam mu zrobić dobrze...

Tak prosto z mostu Wam napiszę:
chciałam Jaśniemężowi dobrze zrobić.

Ciężko chłopina pracuje rok cały, żeby nas utrzymać nad powierzchnią wody i kredytu.
Umęczony, zestresowany, ze znikomą ilością czasu wolnego.

Właśnie zaczął urlop! Należałoby to uczcić? Należałoby.

Przygotowywałam się do tego dnia już od soboty.
Obmyśliłam plan. Wybrałam się na zakupy.
Kupiłam wszystko, co do zrealizowania planu było mi potrzebne...
Najwyższa jakość - należy mu się w końcu!

No i nadszedł ten dzień, zwany dalej poniedziałkiem - Jaśniemąż oficjalnie rozpoczął wyczekany urlop.

Czas przystąpić do realizacji planu.

Córki zjadły zupę.
Córkę Młodszą położyłam do spania - udało się, śpi!
Córkę Starszą oddelegowałam do zabaw z Koleżanką zza płota - przeszkadzać nie będzie!

Wcześniej umyłam, namoczyłam... wszystko co trzeba.

I stanęłam przed Jaśniemężem prezentując swe zamiary.

A Jaśniemąż na to: "wolałbym coś lżejszego"

I CO JA MAM ZROBIĆ?!

I nie chodzi mi o obiad - zrobiłam mu na szybko makaron z łososiem i szpinakiem.
Chodzi mi o tą fasolkę, którą umyłam i namoczyłam.
Fasolkę po bretońsku mu chciałam zrobić, z najwyższej jakości kiełbasą...


sobota, 13 lipca 2013

Zmiana

Stała się rzecz straszna.
Skala przerażenia jaka mnie ogarnia na samą myśl o tym, co się wydarzyło, przyprawia mnie o gęsią skórkę...

Wyobraźcie sobie, że nagle, bez żadnego ostrzeżenia, bez związku, bez choćby kawałka znaku ostrzegawczego - zmienia się w Waszym życiu coś, co było jakby od zawsze...
To coś towarzyszyło Wam w każdej niemal chwili - wrosło, przerosło, weszło w krwiobieg.
To napędzało, nakręcało do działania, poprawiało humor nawet w paskudny dzień...
Było synonimem odrobiny wolności, było metaforą, było arcyważne...

Gdy podnosiło się to do ust i smakowało, to życie wskakiwało z powrotem na swoje tory. Niezwykła moc zamknięta w czymś tak małym...
Było tematem rozmów, zwłaszcza o poranku.

KAWA.
Przestała mi smakować...
Jak żyć?!

Kawa była w życiu mym od zawsze.
Gdy się studiowało, to szczytem wypasu było wyjście do Tribecci na latte (uboższa wersja to latte od Pana Ronalda Makdonalda)...
Gdy się pracowało, to był czerwony ekspres do kawy, z wymiennymi filtrami i parzenie idealnej kawy, w idealnych proporcjach i o idealnym kolorze... I były patenty na latte z mlekiem trzepanym w słoiku!
Gdy się było w ciąży, to jednym z pierwszych pytań do lekarza prowadzącego było: czy można kawę? Można! Ufff.
Gdy się karmiło dzieci to się piło kawę, słabszą, ale się piło...
Gdy się zostało Matką dwóch Córek na całym etacie to kawa stała się chwilą wytchnienia i wybawienia. Jedyną rzeczą, której mi nie podkradną i nie wypiją. Kawa pomagała otworzyć oko i pomagała przetrwać do wieczora.

A potem zmiotła mnie angina, potem SOR wizytowałam, potem przez tydzień byłam na lekkostrawnej diecie...
A potem... Potem zrobiłam sobie pierwszy kubek kawy po ponad tygodniu... I co? Wylałam zimną do zlewu... Nie poddałam się - zrobiłam kolejną - historia się powtórzyła.
Nie poddałam się - jeszcze nie! Nakazałam Jaśniemężowi zakupienie cholernie drogiej kawy (na cholernie dobrej promocji ;)) - takiej, co to człowiek gotów za nią majtki przez głowę ściągnąć, taka pyszna...
I co? Wylałam do zlewu zimną...

Jak żyć?

AddThis