niedziela, 26 maja 2013

Dzień Matki mojej Mamy

moja Mama i ja


"Kochana Mamo, gdy będę duży,
to Ci przywiozę małpeczkę z podróży.
Długim ogonkiem to zwinne zwierzę
będzie za Ciebie zmywać talerze."
M. Szypowska

Od kilkunastu lat tym właśnie wierszykiem życzę Ci Mamo wszystkiego z okazji Twojego Święta.

Moje macierzyństwo jest intuicyjne, na wyczucie i z miłością przeogromną. Mam świadomość, że niemal wszystkie podejmowane przeze mnie decyzje i działania zaważą na przyszłości moich dzieci. Na plus lub minus - ciężar odpowiedzialności bywa przygniatający.
Czy moje macierzyństwo jest wystarczająco dobre? Mam ogromną nadzieję, że tak...

Czy można zweryfikować po latach wychowawczego trudu, czy było się dobrą mamą?
Wymyśliłam sobie, że tak, że można.
Trzeba się tylko przeglądnąć - jak w lustrze - we wspomnieniach swojego dziecka. Wspomnienia to przecież to, co chowamy w sercu jak najcenniejszy skarb, jak pamiątkę - odzwierciedlają więc wszystko to, co było (i jest) dla nas ważne.

Moje wspomnienia - dla Ciebie Mamo spisane:

1. Słoik z kompotem truskawkowym domowej roboty.
Miałam chyba 6 lat, jeździłam na rowerze (umiejętność w miarę świeża) wokół wielgachnej piaskownicy stojącej po środku osiedla z wielkiej płyty. Wypitkałam się na tym rowerze wpadając w filmowy wręcz poślizg. Krew z nosa chyba była, na pewno były zdarte kolana.
Mama utuliła, doczyściła, a potem przyniosła z piwnicy słoik z kompotem truskawkowym. Wypiłam kompot, zjadłam truskawki.
Smak pamiętam do dziś.

2. Dwie książki.
Pamiętam pierwszą i drugą książkę, które dostałam od Mamy. "Plastusiowy pamiętnik" i "W państwie podziemnego gnoma". Ta pierwsza była pierwszą, którą przeczytałam zupełnie samodzielnie. Tą drugą kupiłaś mi Mamo na wycieczkę szkolną (w II klasie podstawówki), żeby mi się nie nudziło - pamiętam, że przeczytałam ją w dwa wieczory, a wycieczka była chyba 6-cio dniowa.
Dziękuję Mamo, za pasję, którą mnie zaraziłaś i którą teraz możemy dzielić!

3. Wata cukrowa.
Takie czasy cudowne były, że żeby kupić watę cukrową wystarczyło wyjść z bloku... Oczywiście nie codziennie, ale raz na jakiś czas rozklekotanym wózkiem przyjeżdżał na osiedle Pan, który sprzedawał watę cukrową na patyku. Siostra ma młodsza strasznie marudziła chyba o tą watę, bo zrobiłyśmy jej kawał - nawinęłyśmy na jakąś drewnianą łychę zwykłą watę... Mina siostry - bezcenna, a mnie bolał brzuch ze śmiechu...

4. Wakacje w górach.
U Dziadka ulubionego, u Twojego, Mamo, taty. Wszystko było tam piękne. Nawet Ciotka Zośka z jej oszałamiającą - jak na tamte czasy - kolekcją butów. Najfajniejsze zaś było to, że pozwalałaś mi chodzić samej do sklepu na poranne zakupy. Z koszykiem. Po świeże bułki i serek homogenizowany waniliowy.

5. Prawdziwy plecak z prawdziwej skóry.
Miałam lat 15-ście i chodziłam do I klasy LO. Modne wówczas były bardzo plecaki skórzane w kształcie teczki - można je było nosić na plecach lub w ręce za uchwyt. Bardzo wyraźnie mam w pamięci naszą (tylko ja i Mama) wyprawę na Rynek Główny, przegląd wszystkich możliwych plecaków na wszystkich możliwych stoiskach - i w końcu zakup tego pięknego wymarzonego. Wiem, że nie był tani - pewnie wtedy nie potrafiłam tego docenić w sposób wystarczający (ale nie wymagajmy za dużo od 15-sto letniej gówniary;)).
Plecak mam do dzisiaj. Wciąż pachnie intensywnie - jakbyśmy kupiły go wczoraj.

6. Zupa koperkowa z wkładką.
Miałam lat 23. Spędzałyśmy czas we dwójkę na działce, czytałyśmy, gadałyśmy, piłyśmy kawę... Mama zupę zrobiła z własnych warzyw, koperkową - z własnego koperku. Zjadłyśmy, choć dziwnie w zębach chrzęściła. Na dnie talerzy dopatrzyłyśmy się przyczyny chrzęszczenia - jakiś miniaturowych robaczków. Bleeech! Śmiałyśmy się do łez!

7. Łapserdak.
Nie pamiętam, kiedy przeczytałyśmy o Łapserdaku po raz pierwszy. Pamiętam za to, potoki łez ze śmiechu za każdym razem, gdy do Łapserdaka wracałyśmy. Łapserdak jest jednym z bohaterów książki Kornela Makuszyńskiego "O dwóch takich, co ukradło księżyc". To taki piec, żyjący w skrajnie ubogim Zapiecku, który uśmiecha się przez sen. Ludzie myślą, że może śni mu się kiełbasa, choć to przecież mało prawdopodobne, bo Łapserdak po prostu nie wie co to kiełbasa... (książka u mamy -stąd brak porządnego cytatu).

Są jeszcze w mojej głowie: sukienki, które nam szyłaś; przyjęcia urodzinowe; spacery po działkach; robienie biżuterii z nasion jakiejś dziwnej rośliny; papugi wymalowane na balkonie... Jest jeszcze wiele innych - nie sposób spisać ich wszystkich. Wszystkie te wspomnienia są ciepłe, mają smaki i zapachy, za którymi tęsknię.

Byłaś i jesteś dobrą Mamą!
Najpiękniejsze zaś jest to, że wciąż tworzymy nowe wspomnienia!

A teraz ja jestem Mamą.
Na razie chowam wspomnienia moich Córek do dwóch walizek.
Śpioszki, w których przywiozłam je ze szpitala, pierwsze smoczki, pierwsze grzebyczki, pierwsze obcięte włoski, ukochane grzechotki, sukienki z I urodzin, pierwszy balon, pierwsze kasztany, pierwsze rysunki...
A za dwadzieścia lat zapytam moje dzieci o wspomnienia, które one schowały w swoich sercach.

wspomnienia Córki Starszej
wspomnienia Córki Młodszej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj, na zdrowie!

AddThis