wtorek, 6 sierpnia 2013

Dialogi rodzinne - wczasy vol. 3/3. The best of.


Zanim dorobiliśmy się Córek - jeździliśmy nad morze we dwójkę. Bosko było.
*się rano pakowało torbę plażową - koc, ręcznik, książka, woda mineralna;
*się kupowało po drodze drożdżówkę i gazetę;
*się raźnym krokiem właziło na plażę;
*się rozbijało parawan, się go podsypywało;
*się równało piasek usypując wygodne wzniesienie pod głowę;
*się precyzyjnie rozkładało kocyk, coby nie zapiaszczyć legowiska;
*się ustawiało napoje i przekąski;
*się brało za czytanie i miało totalny luz...

Jak już dorobiliśmy się Córek - jeździmy nad morze we czwórkę. Jest bosko.
*się rano mordujemy o zjedzenie przez Córki śniadania;
*się bawimy w jasnowidza pakując torbisko plażowe i próbując przewidzieć, co będzie potrzebne, ile razy trzeba będzie je przebrać, ile czego zjedzą i wypiją;
*się wytarabaniamy z kwatery i żółwim tempem wleczemy na plażę;
*się po drodze zatrzymujemy w sklepiczkach (lizaka, czipsa, lubisia) i kioskach (gazetka o kucykach, księżniczkach lub heloł kiti), poza tym przy fontannie (ale fajnie pryska) i przy klombie (jakie piękne kwiatki);
*się wtarabaniamy na plażę umordowani jak dwa konie po westernie z dwoma kucykami uwieszonymi rąk i szyi;
*się rozkładamy: namiocik (żeby dzieci słońce nie spaliło), parawan (żeby dzieci nie nawiały), koc (żeby mogły go natychmiast zasypać piaskiem);
*się rozpakowujemy: wiaderka, łopatki, grabki, foremki, kolorowanki, kredki i (o naiwności!) książki i gazety (takie coś, co ludzie dorośli czytają, gdy mają czas)
*się dzieci ubiera w stroje i idzie się skakać przez fale;
*się dzieci przebiera, bo mokre i idzie się szukać muszelek i kamyków;
*się dzieci przebiera, bo mokre i się robi zamki z piasku i / lub doły w piasku;
*się dzieci nawadnia i karmi;
*się dzieci przebiera, bo całe ubabrane jedzeniem;
*się naiwnie bierze książkę w rękę, bo dzieci się teoretycznie zajmują sobą, po czym się zagryza zęby, bo dzieci jednak się sobą nie zajmują, tylko np rysują po twojej książce...
*się pilnuje, żeby dzieci nie sypały sobie piaskiem w oczy, żeby się nie szarpały o jedną łopatkę...
*się idzie skakać przez fale...
*się przebiera...
*się zbiera...
*się człowiek cieszy, bo dzieci szczęśliwe i gdyby miały ogonki, toby nimi merdały...

***
Matka oblewa dzieci wodą:
Córka Starsza: najukochańszy tatusiu, dobrze, że z nami jesteś, bo nasza mama jest najwredniejsza na świecie wśród wszystkich mam...
Chwilę później to Jaśniemąż oblewa dzieci wodą:
Córka Starsza: mamo już nie jesteś najwredniejsza, teraz tata jest najwredniejszy, bo ma kiepskie żarty, które do mnie nie pasują, jest strasznym ŻARTŁOKIEM po prostu...

***
Córka Starsza się była łaskawa wywalić na prostej drodze z kostki brukowej. Zdarła sobie delikatnie kolana, Matka przelała wodą utlenioną.
Córka zrobiła awanturę okrutną: "dmuchaj, dmuchaj szybciej, dmuchaj zimnym nie ciepłym, a to był taki szczęśliwy dzień, a teraz to już koniec...".

Pół godziny później - tańczy.
Jaśniemąż: już Cię nie bolą kolana?
Córka Starsza: tato, bądź cicho i nie przeszkadzaj mi, bo właśnie wypróbowuję moje NOWE NOGI.

***
Zwiedzeni wielkimi banerami i trochę brzydką pogodą - udaliśmy się do sąsiedniej miejscowości celem odwiedzenia Oceanarium (tak głosił plakat z wielkim rekinem w tle).
Dojechaliśmy. Auto porzuciliśmy w pierwszym lepszym i dozwolonym miejscu, bo tłoczno... 
Udaliśmy się piechotą w poszukiwaniu rekina - był 2km dalej.
Oceanarium okazało się być dwoma pokojami na tyłach budynku OSP, w tych dwóch pokojach mieszkało około 30 gatunków ryb, gadów i płazów. W tym rekin, rekiniątko właściwie - długi na jakieś 30 cm.
I wszystko to można było oglądnąć za jedyne: 20zł (normalny) i 15zł (ulgowy). Boże - widzisz i nie grzmisz! Po powrocie Matka miała ochotę czarnym markerem dopisać im na tych wszystkich plakatach i banerach kilka informacji dla turystów wraz z cennikiem...

Wyszliśmy z "oceanarium":
Córka Starsza: gdzie mamy auto, gdzieś blisko?
Jaśniemąż: nie, kawałek trzeba przejść...
Córka Starsza: a dlaczego nie tu?
Jaśniemąż: bo zaparkowaliśmy tam gdzie było miejsce i nie wiedzieliśmy gdzie dokładnie jest Oceanarium.
Córka Starsza: to nie mogłeś sprawdzić wcześniej, tutaj jest parking.
Jaśniemąż: no jest.
Córka Starsza: TO CO MASZ MI DO POWIEDZENIA?
Jaśniemąż: przepraszam?
Córka Starsza: no!
***
Wieczory w jednym pokoju.
Córka Starsza słuchawki na uszach i bajka na dvd. Jaśniemąż książka w ręce. Matka walczy z Córka Młodszą o sen. Córka zasypia po: napiciu się (kilkanaście razy po jednym łyku wody), po wylezieniu z łóżka, wycałowaniu siostry i ojca, powrocie i wycałowaniu Matki, posłaniu stu buziaków, powiedzeniu sto razy papa. W końcu śpi. A Matka razem z nią.
W okolicach 22 budzi mnie Córka Starsza, bo bajkę skończyła oglądać i czy bym ją przytuliła do spania. Przytuliłabym. Córka Starsza śpi. Matka też.
W okolicach  23 budzi mnie coś, oglądam się przez ramię - Jaśniemąż ogląda film na dvd.

Matka: co oglądasz?
Jaśniemąż: Pokłosie.
Matka: przecież mieliśmy razem oglądać.
Jaśniemąż: ale spałaś.

Noż cholera! Dobra, trudno - nie będę filmu od połowy oglądać. Idę poczytać książkę, a jutro coś oglądnę.
Kolejny wieczór. Powtórka z rozrywki - tyle tylko, że w okolicach 23 Jaśniemąż ogląda "Nietykalnych". Trudno - jutro. Już na pewno.
Następny wieczór. W okolicach 23 Jaśniemąż ogląda "Dom zły".

Matka: to sobie kurde ponadrabiałam zaległości filmowe... Czemuś wszystko beze mnie oglądnął?
Jaśniemąż: bo w głowie obliczyłem, że Ty to będziesz miała czas wieczorem coś oglądnąć w 2016 roku...

No bezczelny!

***
Jaśniemąż: fajnie było, odpocząłem, o pracy nie myślałem.
Matka: i pogoda się nam udała.
Jaśniemąż: ale w przyszłym roku wyjazd trzeba zaplanować nie pod pogodę i nie pod mój urlop.
Matka: a pod co?
Jaśniemąż: pod Twój PMS, a konkretnie jego brak.

A to fakt. Bez PMS byłoby pewnie jeszcze milej ;))))

***

3 komentarze:

  1. Łaaaaaaa, alem się obśmiała :D Córki mają teksty przeobłędne!

    OdpowiedzUsuń
  2. My też zabraliśmy filmy... tfu... cały dysk z filmami! I ile ich obejrzeliśmy? Nie jeden, nie dwa, nie trzy... całe ZERO! To sobie tak jak Ty nadrobiliśmy :) Spać chodziłam tak samo jak Ty - 22.00 Tyle dobrego, że on - męż znaczy się - też o tej godzinie chodził spać. Urlop nam po prostu nie służy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo urlop to jest sytuacja ekstremalna:
      trzeba ze sobą wytrzymać całodobowo (!!!), a jakby tego było mało - przeważnie w jednym i mniejszym niż zazwyczaj pomieszczeniu... ;))))

      Usuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis