piątek, 27 września 2013

Zgodnie bawiące się rodzeństwo

Każda matka posiadająca dwójkę (lub więcej) dzieci... CZEKA.

Na co?

CZEKAMY na to, aż dzieci przestaną się tłuc o każdą zabawkę, kredkę, kartkę papieru, książeczkę, czerwony klocek, plastikowy telefon, misia, lalkę, czapkę lalki, wózek, pędzelek, skakankę... Bo przecież niemal zawsze chcą bawić się równocześnie tym samym! 
CZEKAMY na zakończenie bitew, wojen i kłótni o rozsypane puzzle, o złamany ołówek, o obcięte włosy lalki, o porysowanego długopisem konika, o zgubiony pionek, kostkę, kartę...
CZEKAMY, aż dadzą nam chwilę wytchnienia - przecież mają siebie, ze sobą mogą się bawić, a nie nam ciągle na głowie, rękach, nogach, plecach wisieć... Przecież po to jest ich dwójka (lub więcej) - żeby wsparcie miały, żeby towarzystwo miały, żeby miały siebie nawzajem.
CZEKAMY na moment, w którym spokojnie będzie można napić się gorącej kawy, a nie letniej lub zimnej, bo przerywanej: "nie bijcie się", "nie kłóćcie się", "bawcie się razem", "zabiorę Wam ten telefon, jeśli nie potraficie się nim bawić razem", "nie, nie będziemy Wam kupować wszystkich zabawek razy dwa!"...

Uwaga! Attention! Achtung!
Matka się doczekała!
Dwa dni temu, o 18 (czyli w porze kiedy dzieci zwykle osiągają szczyty upierdliwości wprost proporcjonalne do ich zmęczenia).

Córki przez ponad 20 minut bawiły się w ciszy.
Na kanapie, nie robiąc przy tym bałaganu (czy to nie za dużo szczęścia naraz?).
Bawiły się maskotkami.
Bawiły się lalkami.
Grały w grę karcianą.
Bawiły się w mamę (Córka Starsza) i dzidziusia (Córka Młodsza).
Córka Starsza nałożyła Młodszej śliniaczek i udawała, że ją karmi.
Córka Młodsza została przez Starszą wytarta chusteczkami nawilżającymi (od butów po buzię - niestety w odwrotnej kolejności, ale co nas nie zabije...)

Jak to możliwe?
Przecież wiecznie się kłócą o niemal wszystko...
Przecież są w wieku kolizyjnym (bunt dwulatka kontra przemądrzała 5-cio latka)...

Dobra.
Matka Wam powie...

Po całej tej pięknej i cichej zabawie musiała Matka po prostu Córkę Młodszą... OBUDZIĆ.

Bo Córka Młodsza zasnęła na siedząco, na kanapie i spała snem kamiennym.
Córka Starsza więc miała pełne pole do popisu i manewrów wszelakich, które to pole wykorzystała stuprocentowo.

A Matka tylko się łzami ze śmiechu zalewała.
I trochę było jej żal...
Bo gdyby tak Córkę Młodszą siekło o 14 - to by się mogły tak pięknie i cicho bawić nawet godzinę...
A skoro sytuacja wydarzyła się o 18, to trzeba było Młodszą obudzić, coby wieczoru Matce nie zrujnowała dokazując ponad miarę w porze zasypiania...




2 komentarze:

  1. A już myślałam że jakiś przełom. ;) moi maja 2l 7mc a młodszy 1rok i 2 mc i wiecznie biją się o zabawki! Nie wiem czy doczekam kiedyś ich wspólnej zabawy!?
    Najczęściej kończy się to zawiśnieciem młodszego na mojej nogawce bo znowu oberwał od brata.
    A i podwójne zabawki nic nie dają ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis