poniedziałek, 22 lipca 2013

Chciałam mu zrobić dobrze...

Tak prosto z mostu Wam napiszę:
chciałam Jaśniemężowi dobrze zrobić.

Ciężko chłopina pracuje rok cały, żeby nas utrzymać nad powierzchnią wody i kredytu.
Umęczony, zestresowany, ze znikomą ilością czasu wolnego.

Właśnie zaczął urlop! Należałoby to uczcić? Należałoby.

Przygotowywałam się do tego dnia już od soboty.
Obmyśliłam plan. Wybrałam się na zakupy.
Kupiłam wszystko, co do zrealizowania planu było mi potrzebne...
Najwyższa jakość - należy mu się w końcu!

No i nadszedł ten dzień, zwany dalej poniedziałkiem - Jaśniemąż oficjalnie rozpoczął wyczekany urlop.

Czas przystąpić do realizacji planu.

Córki zjadły zupę.
Córkę Młodszą położyłam do spania - udało się, śpi!
Córkę Starszą oddelegowałam do zabaw z Koleżanką zza płota - przeszkadzać nie będzie!

Wcześniej umyłam, namoczyłam... wszystko co trzeba.

I stanęłam przed Jaśniemężem prezentując swe zamiary.

A Jaśniemąż na to: "wolałbym coś lżejszego"

I CO JA MAM ZROBIĆ?!

I nie chodzi mi o obiad - zrobiłam mu na szybko makaron z łososiem i szpinakiem.
Chodzi mi o tą fasolkę, którą umyłam i namoczyłam.
Fasolkę po bretońsku mu chciałam zrobić, z najwyższej jakości kiełbasą...


4 komentarze:

  1. Facetowi nie dogodzisz... mój mąż notorycznie odmawia jedzenia obiadów w upały choćby to było jego ulubione danie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fasolkę po bretońsku? LATEM? Kobietoooooo! Faktycznie na głowę upadłaś :DDDD

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis