sobota, 13 lipca 2013

Zmiana

Stała się rzecz straszna.
Skala przerażenia jaka mnie ogarnia na samą myśl o tym, co się wydarzyło, przyprawia mnie o gęsią skórkę...

Wyobraźcie sobie, że nagle, bez żadnego ostrzeżenia, bez związku, bez choćby kawałka znaku ostrzegawczego - zmienia się w Waszym życiu coś, co było jakby od zawsze...
To coś towarzyszyło Wam w każdej niemal chwili - wrosło, przerosło, weszło w krwiobieg.
To napędzało, nakręcało do działania, poprawiało humor nawet w paskudny dzień...
Było synonimem odrobiny wolności, było metaforą, było arcyważne...

Gdy podnosiło się to do ust i smakowało, to życie wskakiwało z powrotem na swoje tory. Niezwykła moc zamknięta w czymś tak małym...
Było tematem rozmów, zwłaszcza o poranku.

KAWA.
Przestała mi smakować...
Jak żyć?!

Kawa była w życiu mym od zawsze.
Gdy się studiowało, to szczytem wypasu było wyjście do Tribecci na latte (uboższa wersja to latte od Pana Ronalda Makdonalda)...
Gdy się pracowało, to był czerwony ekspres do kawy, z wymiennymi filtrami i parzenie idealnej kawy, w idealnych proporcjach i o idealnym kolorze... I były patenty na latte z mlekiem trzepanym w słoiku!
Gdy się było w ciąży, to jednym z pierwszych pytań do lekarza prowadzącego było: czy można kawę? Można! Ufff.
Gdy się karmiło dzieci to się piło kawę, słabszą, ale się piło...
Gdy się zostało Matką dwóch Córek na całym etacie to kawa stała się chwilą wytchnienia i wybawienia. Jedyną rzeczą, której mi nie podkradną i nie wypiją. Kawa pomagała otworzyć oko i pomagała przetrwać do wieczora.

A potem zmiotła mnie angina, potem SOR wizytowałam, potem przez tydzień byłam na lekkostrawnej diecie...
A potem... Potem zrobiłam sobie pierwszy kubek kawy po ponad tygodniu... I co? Wylałam zimną do zlewu... Nie poddałam się - zrobiłam kolejną - historia się powtórzyła.
Nie poddałam się - jeszcze nie! Nakazałam Jaśniemężowi zakupienie cholernie drogiej kawy (na cholernie dobrej promocji ;)) - takiej, co to człowiek gotów za nią majtki przez głowę ściągnąć, taka pyszna...
I co? Wylałam do zlewu zimną...

Jak żyć?

13 komentarzy:

  1. weź, ja ostatnio tylko zbożową piję. Chodzę jak zombie przez nią.
    ps. zrób test ciążowy!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ja jestem w ciąży i tez mnie coś do kawy już tak nie ciągnie, a mogłam ją pić bez umiaru ;)

      Usuń
  3. ja bym bez kawy chyba umarła... ale popieram poprzedniczki testuj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teścior masz?
    A Tribecca? Ta w rynku? Może mnie na barze spotkałaś :D

    OdpowiedzUsuń
  5. oświadczam wszem i wobec, że w ciąży nie jestem! koniec kropka! :D Matka chora była i już!

    OdpowiedzUsuń
  6. Chora nie chora! Nie znam takiej choroby, która by mnie od kawy oderwała :) Nawet w ciąży piłam- z tym, że słabiuchną albo bezkofeinową. Ale smak być musiał!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma życia bez kawy! Weźże się ocknij, kobieto! :D

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis