poniedziałek, 3 czerwca 2013

O myszy, która musiała odejść...

Matka już kiedyś wspominała, że mieszka w otoczeniu szczerych pól?
No wspominała...
I wspominała, że czasem Matkę mysz jakaś polna nawiedzi?
No wspominała...

Zasady są takie, że mysz przyłazi na zimę i jeśli nie rozrabia za bardzo, to sobie grzecznie na strychu śniegi przeczekuje, po czym na wiosnę się wyprowadza.
No ale Ta Mysz postanowiła cierpliwość Matki wystawić na próbę... Nie wyprowadziła się w marcu, nie wyprowadziła się w kwietniu, potem udawała że się wyprowadziła, ale się nie wyprowadziła, w maju się też - cholera jedna - nie wyprowadziła.
W związku z powyższym mysz dostała nakaz eksmisji z datą zapadalności 1 czerwca 2013. Został ów nakaz ogłoszony przez Matkę werbalnie, głośno i wyraźnie.
Dnia 1 czerca 2013 roku, wieczorem, Mysz dała wyraz jak głęboko w mysim dupsku ma ów nakaz eksmisji... Zrobiła Matce taki rozpizd w szufladzie z mąką, cukrem i makaronami, ale to taki rozpizd... że słów brak, by to opisać. Poczęstowała się makaronem, przegryzła się przez dwa worki, by poczęstować się mąką i nasrała do cukru pudru - to w skrócie dużym.
W związku z w/w stratami materialnymi Matka się ostatecznie na mysz wkurzyła. Gdyby Matka była cesarzem, a Mysz walczyła na arenie starożytnych igrzysk - po prostu wyciągnęłaby Matka rękę i pokazała kciuka w dół. A tak - Matka postawiła Jaśniemężowi ultimatum: "albo ja albo Mysz".
Pułapka na Mysz została założona.













Tuż przed północą usłyszała Matka klap - wygoniła Jaśniemęża z wyra coby zajął się defbady (bo Matka generalnie panicznie się boi wszelakiego truchła zwierzęcego)...

Dialog o północy przeprowadzony:
Matka: nie żyje?
Jaśniemąż: musiałem dobić...
Matka: jak to, dlaczego, jak? (bo Matka za humanitaryzmem wszelakim, a pytania od czapy, bo wcale nie chciała poznać odpowiedzi na żadne z zadanych)
Jaśnimąż: odpowiadałem jej o Twoim życiu - padła z nudów po 2 minutach.*

Się Matka popłakała ze śmiechu :D 



*I tu śpieszę z wyjaśnieniem:
Z Jaśniemężem darzymy się uczuciem od lat 17 (!!!), nieprzerwanie.
Oboje mamy cięte jęzory i uwielbiamy sarkazmy wszelakie.
I kochamy się razem śmiać.
Jak już nam się nic innego robić nie będzie chciało na starość (ifjunołłotajmin:)) - to z całą pewnością będziemy się dalej śmiać i walczyć na cięte riposty.

2 komentarze:

  1. Ja bym chyba ze strach umarłą gdyby mi co takiego nad głową latało i zapadła na bezsenność. Dobra z Ciebie kobita, że jaj tak długo waletować pozwoliłaś, a ona Ci tak odpłaca - niewdzięcznica!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. człowiek (a matka to już zwłaszcza) się do wszystkiego jest w stanie przyzwyczaić :)))

      Usuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis