poniedziałek, 10 czerwca 2013

Dobroczynność wg Matki

Żadna z Matki Dżoana Krupa, ani inna Radwańska...
Stać Matkę na lody, watę cukrową i frytki, czasem na monsterhajkę, czasem na książkę, a czasem na wypad do królestwa szwedzkiego dezajnu...
Czasy jednak ciężkie, Matka obecnie zajmuje się matkowaniem, a kasy zarabianiem zajmuje się Jaśniemąż. Dupska nie urywa - ifjunołłotajmin...

Matka też nie jest osobnikiem jojcząco - użalającym się (no chyba, że o pogodę chodzi, albo o niewyspanie - to owszem, czasem sobie ponarzekam). Matka się przez 6 lat swej młodości nagimnastykowała w Fundacji Burego Misia. Zdarła sobie podeszwy i serce. Ale złapała dzięki temu dystans do problemów mniejszych. Nie chodzi o podejście "inni mają gorzej" - raczej o możliwość realnej oceny tego, z czym życie każe się zmierzyć każdemu z nas. Jedni mają do stoczenia jedynie pojedynki, inni bitwy, a jeszcze inni prawdziwe wojny.
Matce się zdarza brać udział w pojedynkach, może małych bitwach - prawdziwe wojny jednak Matkę oszczędzają...

Ma Matka na stanie dwie Córki - zdrowe (z Młodszą się pojedynkujemy o zdrowe stawy biodrowe, pewnie skończy się na operacji - mała bitwa, damy radę!), fajne, uśmiechnięte. Ma Matka Jaśniemęża - zdrowy, fajny, z poczuciem humoru. Matka też zdrowa (choć zerwała więzadła przednie krzyżowe w kolanie i czeka ją pojedynek z NFZ), fajna i z poczuciem humoru.

W związku z powyższym, satysfakcjonującym stanem posiadania - Matka powzięła (po urodzeniu Córki Młodszej) postanowienie, iż w miarę możliwości - chce coś z siebie dawać innym.
Przyjęła zasadę: jeden miesiąc = jeden dobry uczynek.
Czasem są to dwie dychy wpłacone na Olka Pestkę, czasem jedzenie przekazane potrzebującym, czasem czas poświęcony starszej Pani na wózku (zwłaszcza gdy rachunek za gaz przekracza granice rozsądku i na nic innego po prostu Matki nie stać), czasem ubranka po Córkach oddane w dobre ręce.

Matka z zasady o tym nie gada - bo jak już wspomniała na początku - żadna z Matki Dżoana Krupa.
Więc czemu o tym gada teraz? Hę?
Bo Matka przeczytała prośbę A. Radomskiej o wsparcie dokończenia budowy Stacjonarnego Hospicjum dla Osieroconych Dzieci (wszystko do przeczytania TUTAJ)
I mimo, że Matka nie jest wpływowym bloggerem, ani celebrytką (pisałam już), nikt Matce nie płaci za reklamowanie szamponu, ani nawet mydła czy płynu do garów... - to Matka już wie, jaki dobry uczynek zrobi w tym miesiącu.
Przyłączy się ktoś?

PS. Zasada Matki: "jeden miesiąc = jeden dobry uczynek" - nie została przez Matkę opatentowana i nie chronią jej żadne prawa autorskie. Także jeśli chcielibyście kopiować - to bez krempacji :)))





3 komentarze:

  1. Też kiedyś miałam taką zasadę. Wspierałam fundacje, schroniska dla zwierząt itd.

    A potem (w nagrodę chyba) przyszło mi się borykać ze swoim (albo raczej z dziecka) problemem. I jakoś tak słabo to dobre do mnie wraca. :) Głównie słucham głupich rad, upierdliwości, mądrości na temat mojego życia itd.

    Oby nikt Matce nie odpłacił w myśl zasady" zrób komuś dobrze, a na pewno spotka Cię za to kara". :)

    Buziak.
    Ps. Niestety nie mogę wesprzeć, akurat ledwie ciągnę. Ale trzymam kciuki za zbiórkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczytuję właśnie Twojego bloga "W świecie Daniela", przeczytałam ostatni wpis...
      Nie będę pisać, że mi przykro, że współczuję, że wiem jak to jest - gówno wiem, nic nie wiem, bo mimo, że z autyzmem styczności miałam sporo, to nie dotknął on moich dzieci. A współczucia nie potrzebujesz z całą pewnością.

      Prócz mej pięknej zasady: jeden miesiąc = jeden dobry uczynek, trzymam się jeszcze dwóch dodatkowych:
      1. mam prawo być egoistką (nie udaję, że zamiast kupić sobie ukochaną książkę - wpłacam gdzie popadnie i ile się da, do portfela dna; kupuję książkę, kupuję moim Córkom loda, a jak po zapłaceniu rachunków coś zostaje to wtedy...)
      2. nie oczekuję niczego w zamian! N i c z e g o. Formułka "dobro powraca" jest piękna i tyle, nic za nią nie idzie.
      Staram się też nie wpieprzać w czyjeś życie z buciorami, nie wmawiam, że potrzebuje pomocy, a ja jestem idealna, żeby jej udzielić. Wkurzają mnie niezmiernie złot rady, zwłaszcza takie post factum (pt. trzeba było...) - dam sobie radę sama, więc inni też pewnie, a jeśli nie - poproszą. Proste!
      Staram się pomagać po cichu.
      Tekst napisałam,bo post A.Radomskiej mnie ruszył. I jeszcze dlatego, że wiem jak wielką siłą jest internet.

      Tyle.
      Też Buziak :D


      Usuń
    2. Bardzo Ci dziękuję. Naprawdę.

      Nigdy nie mogłam pojąć, czemu ludzie myślą, że czekam na maila pt. "bardzo Ci współczuję".

      Fakt - to ostatnie czego potrzebuję i oczekuję. :)

      I zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. /Nie z tym, że gówno wiesz ha ha ha... Z tym w punktach. :D /

      Usuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis