niedziela, 15 grudnia 2013

Sukces wychowawczy Jaśniemęża

Gdzie przeciętne polska rodzina spędza niedzielne popołudnie?
Ano... w Centrum Handlowym.

A po cholerę? Tego nie wiem.
Wiem po jaką cholerę my spędzaliśmy - celem potowarzyszenia Jasniemężowi w pracy...
Tylko na chwilę miało być - jakieś 20 minut, które cudem Bożym (wszak niedziela) zamieniło się w 1,5 godziny (lekkim kalafiorem).
Sposób na karanie Jaśniemęża za brak poczucia jest jeden i jedynie słuszny - wypakowanie wózka z zakupami rzeczami (nie)zbędnymi.
Od tradycji nie odeszłyśmy, Jaśniemąż przy kasie zrobił oczy wielkie jak 5 zł... Sesese!

Ale nie o to nie o to...

W drogę powrotną wyruszyliśmy.
Jaśniemąż z zacięciem - a jakże. A tu nagle jakiś Pan mu wyjechał...
Tzn Jaśniemąż mu wyjechał, na parkingu jeszcze, ale przecież nie wyjechał, bo taki zakręt ostry, że tamtego nie było widać. No ale wyjechał - Jaśniemąż nie Pan. Pan natomiast zza tego zakrętu się wyłonił i ni cholery nie chciał pogodzić się z faktem, że Jaśniemąż go nie widział (bo nie miał szans, bo zakręt...) i wyjechał, więc Pan nie zwolnił, nie zjechał, jeno sunął po prawej Jaśniemęża. Jaśniemąż zgrzytając zębami Pana puścił i... jedzie za Panem. Szybko oczywiście, na dupie mu niemal siedząc...
Na co Pan postanowił dać Jaśniemężowi nauczę skręcając bez kierunkowskaza - bo po cholerę niby miał se głowę zaprzątać włączaniem... A poza tym nie będzie mu inny samiec na dupie siedział...
Jaśniemąż przyhamował i elektryczną szybę opuścił z mojej (sic!) strony.

Tu Matkę refleksja naszła, że w epoce przed elektrycznymi szybami życie kierowców spokojniejsze było, bo zanim sobie by odwajchował jeden z drugim szybę, zwłaszcza po stronie pasażera - to by im złość przeszła. I ochota na moralizowanie też...

Jak już Jaśniemąż szybę opuścił, to Pan drzwi swojego pojazdu otworzył i był łaskaw poinstruować Jąśniemęża, że się po parkingu szybko nie jeździ... Na co Jaśniemąż był łaskaw się wkurzyć na to jawne chamstwo i się Pana życzliwie zapytał: "wiesz co to kierunkowskaz, baranie?".

No i się jatka zaczęła.
Nie z Panem. Pan dał spokój i Jaśniemąż, zachęcony łokciem Matki pod żebra wsadzonym - też dał spokój.
Jatka zaczęła się, gdyś świadkiem i słuchaczem sytuacji były dwie nieodłącznie nam towarzyszące Córki.

Córka Młodsza sprawę skomentowała krótko: "nunu tata"

Córka Starsza pozwoliła sobie na dłuższy wywód: "tato, a dlaczego ty tak brzydko mówisz? Tak nie wolno mówić. Baran można tylko powiedzieć do owcy. Nie do człowieka. Wiesz, że ja nie jestem zwyczajnym dzieckiem. Ja też mam swoje dzieci (szmatę Monia i lalkę Anię) i męża. I jak ja mu powiem jak się mój tata zachował, to ja nie wiem co on powie. Mój mąż mi zresztą opowiadał kiedyś że jak wracał ze swojej pracy to widział właśnie takiego pana co się tak brzydko odzywał - może to byłeś ty, tato?"

Na sukces wychowawczy wystarczyło poczekać do wieczora.

Córka Starsza do spania się zbierając pogoniła rodziców:
"no rusz się mamo baranie i ty też tato baranie..."


















Ku przestrodze! ;)

6 komentarzy:

  1. <3 haha <3 like always :D powinni nakęcić z Wami Rodzinka.pl girls version :D :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Baran można tylko powiedzieć do owcy! Love it!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale wyyykłaaaad... Moja mama lepszych nie robiła :D

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis