poniedziałek, 30 grudnia 2013

KONIEC (dwa tysiące trzynastego)

Rok 2013 był taki jakiś...
Zimno było zdecydowanie za długo, a ciepło zdecydowanie za krótko.
Córki mi urosły i skończyły odpowiednio: 5 lat i 2 lata.
Jaśniemąż też skończył... lat trochę więcej i teraz bliżej mu do czterdziestki niż trzydziestki. Ale wygląda jak Krzysztof Ibisz nieomal więc w sumie nieważne ile na liczniku... (sesese ;)))
Ja też skończyłam - lat 33 i za chwilę stuknie mi 34, a to wciąż bliżej trzydziestki, więc jeszcze nie będę się z powodu licznika napinać.

Niby taki zwykły rok, ale jednak zupełnie inny od pozostałych.

Rok 2013 zupełnie inny zaczął być w marcu.
Pewnego popołudnia doszłam bowiem do metaforycznej ściany.
Siadłam w wysprzątanym domu, obok zasmarkanej Córki Młodszej ogarnęłam wszystko wzrokiem i stwierdziłam, że... ogarniam. Tą chałupę, te moje dzieci, męża... Koszule uprane, w garderobie powieszone, ubrania Córki Starszej wyprasowane na dwa tygodnie z góry i powieszone równiutko w szafie, kwiatki podlane, bułeczki drożdżowe z grzybami zrobione...
Po tym popołudniu nastał wieczór i Jaśniemąż wrócił z pracy, a ja na dzień dobry zapytałam:
"Cześć kochanie, widzisz jak ładnie wysprzątałam?".
Zapytałam, po czym mnie zatkało...
Co się ze mną stało, że szukam poklasku u chłopa własnego? Z powodu wysprzątanej chałupy?
Co, do cholery?

Kiedyś, zanim zostałam Matką dwóch Córek, byłam panią menago. Taką dobrą, na rzeczy się znającą i zarządzającą ludźmi z pasją. I lubiłam swoją pracę.
Wyrzygałam (niemal dosłownie) swoje CV na portalu Grupa Desantowa - TUTAJ. - jakby Was z jakiś powodów ciekawiło.
Pracując poklask był... bo obroty, bo wzrosty, bo dobre decyzje personalne. Z przyjemnością patrzyłam jak ludzie wychodzący spod moich skrzydeł rozwijają swoje własne...
A teraz co? Sukces, bo chałupa wysprzątana, bo obiad ugotowany, bo Córki oporządzone?

Późnym wieczorem odpaliłam laptopa i założyłam bloga.
Nazwę: "Matka też człowiek" wymyśliła moja Mama, choć pewnie o tym nie wie...
W listopadzie 2011 roku to było. Miałam na stanie prawie 3,5 letnią Córkę Starszą i niespełna 3-tygodniową Córkę Młodszą. Mama zadzwoniła po 17 (pamiętam to!) i zapytała jak sobie radzę (to był pierwszy dzień mój z nimi dwiema sam na sam - Jaśniemąż wrócił do pracy po dwutygodniowym urlopie). Powiedziałam, że super, super - właśnie zalałam sobie pierwszą tego dnia herbatę, bo wodę to owszem stawiałam z pięć razy, ale zalać to mi się udało dopiero teraz. A moja Mama powiedziała: no to super, w końcu matka też człowiek i herbaty się napić może... Bardzo mnie to wówczas rozśmieszyło i zostało w głowie, a teraz jest tu. Także ten tego... dziękuję Mamo :)
Przez pierwszy miesiąc pisałam codziennie. Pierdoły większe i mniejsze. Ale pisałam! Znalazłam odskocznię i katalizator dla wszystkich emocji i uczuć: do dzieci, do męża, do sytuacji życiowej - już nie zawodowej.

Później zaczęło Was przybywać, ze mnie zeszło ciśnienie Perfekcyjne Pani Domu, kwiatki znowu zaczęły podsychać, Jaśniemąż zaczął dopominać się o wypranie koszul, a ubrania Córki Starszej wróciły do opcji prasowania 5 minut przed wyjściem... Dobrze mi było.

Pod koniec sierpnia napisała do mnie taka jedna Żunia, że może bym chciała dla Grupy Desantowej coś napisać. "No weź napisz, nie daj się prosić...". Nie dałam się prosić. Napisałam.
Tu oficjalne podziękowania dla Żuni, autorki Pomieszanych myśli Żuni M.. Ela, dziękuję!

Dwa tygodnie później Durska napisała: "dEj numer, dzwonię". Zadzwoniła. Pogadałyśmy - ja w tym czasie przypaliłam zupę, a ona  odkryła, że nie domknęła zamrażarki na noc (o ku*wa!) i wszystko jej w środku pływało. I tak - nad tą zupą i przy tej rozmrożonej zamrażarce - weszłam w Grupę Desantową obiema nogami...
Tu oficjalne podziękowania dla Durskiej, Matki Godzilli. Agnieszka, dziękuję!

Aneta, Ania, Magda i Tosia, dziękuję!

Nie, nie zapomniałam o drugiej Agnieszce  (autorce m.in. Doktor Maltretor&Siostra Ostra - coś nowego będzie w Nowym Roku). Chciałam tylko z osobna jej podziękować. Baba jest bowiem tak mOndra i Łoczytana, że czapy z głów. Do tego baba owa ma taki talent do przelewania na papier myśli i emocji, że jeszcze świat o niej usłyszy - ja to wiem! Ba, ja jestem tego pewna po prostu. Dziękuję Aga! Inspirujesz!

Nadziękowałam się.......... Wystarczy!

ALE - uwaga to będzie bardzo ważne ALE, takie ALE z przesłaniem.

ALE... wszystko zawdzięczam sobie samej. To ja zaczęłam pisać, to ja samą siebie wyciągnęłam z marazmu, który zaczął mnie wciągać i wstępnie przeżuwać.
Piszę. Uczę się i piszę.
Co więcej - zaczynam na pisaniu zarabiać.
Nie, nie tu. Tutaj piszę dla przyjemności - swojej i Waszej.

Jeżeli nie wydarzyło się w Waszym życiu żadne ALE, a czujecie, że takie ALE by się przydało - to Wam go życzę! Dobrego 2014!







3 komentarze:

  1. Tej? To może jest szansa jakaś, że ja też w końcu zacznę ogarniać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybciej niż myślisz ;)))
      A ty swoje ALE masz? Tylko kwestia czasu kiedy... czas się znajdzie... :) W lecie już będzie łatwiej jak Aguszka skończy rok!
      Wszystkiego dobrego Strzyga!!!

      Usuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis