sobota, 8 lutego 2014

Zad sarny

Matka mieszka w Kaczych Dołach, zwanych też Wydupicami Wielkimi.
Psy szczekają normalnie - za pomocą pysków, nie dup.
Gołębie zawracają, ale to głównie z tej przyczyny, że sąsiad zza płota je hoduje w ilosci sztuk ponad 100. Jastrząb łypie na nie znad naszych głów i czasem sobie jakiegoś gołębia pożyczy. Wówczas sąsiad pożycza sobie Jastrzębia puszczając wiązankę nie nadającą się do zacytowania.
Kury też są za płotem - wybieg wolny do (granic posesji). Kozy są i krowy też.
Cisza jest i spokój.

Są też minusy mieszkania w rzeczonych Kaczych Dołach (vel Wydupicach Wielkich).
Dzieci do trzeba wozić. Wszędzie: od przedszkola, przez szkołę, w poszukiwaniu rozrywek wszelakich. Nie ma że sobie wyjdą i pójdą i dojdą.
Najbliższy sklep zainstalowany w garażu miejscowej pani bizneswoman oddalony jest od progu matczynego domu o jakieś 30 minut piechotą (bez dzieci). Zaś sklep zwany Lidlem był łaskaw oddalić się o około 10 km.
Zimy bywają ciężkie, bo jak sypnie śniegiem to ani wjechać, ani wyjechać - podziwiać jeno zostaje. Ten śnieg w sensie. I matematyka się w zimie przydaje: spłukanie wody w toalecie: 6 litrów + prysznic 25 litrów + pranie 70 litrów + zmywarka 10 litrów... i tak do dziesięciu kubików. Tyle szambo ma pojemności, a samochód ascenizacyjny dojedzie - owszem - na wiosnę...

I można by tak pomarudzić, że zima, że brzydka, że w mieście to mają lepiej i łatwiej i bliżej do...

Wówczas jednak Matka wygląda przez okno i widzi... ZAD. Sarny. Terapeutyczny tył! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj, na zdrowie!

AddThis