wtorek, 25 marca 2014

Klasa średnia walcząca o teraźniejszość



Lubicie ciucholandy? Ja lubię.
Pewnego dnia wybrawszy się do jednego ze sklepów z używaną odzieżą...
Staram się zrobić równocześnie trzy rzeczy: utrzymać kontakt wzrokowy z Córką Starszą chadzającą własnymi sklepowymi ścieżkami, utrzymać równowagę z Córką Młodszą uwieszoną na mojej prawej nodze i znaleźć coś fajnego dla wyżej wymienionej dwójki.
Kątem oka dostrzegam kobietę. Drobna blondynka ubrana na czarno. Pochylona nad koszem wyprzedażowym. Stoi. Płacze. Nie głośno. Cichutko. Zdradzają ją wielkie jak groch łzy spływające po bladych policzkach.
I nagle -  do tych trzech rzeczy, które staram się robić - dochodzi czwarta: staram się nie widzieć łez tej kobiety. Nie znam jej, nie wiem skąd te łzy, nie wiem, czy chciałaby, żeby ktoś je widział… Może popłynęły wbrew jej woli, może nie zapanowała nad nimi i teraz nie da się już ich tak po prostu powstrzymać…
Staram się nie patrzeć. Naprawdę się staram. Ale widzę... Widzę, że szuka w małej czarnej torebce chusteczek. Widzę, że znajduje puste po nich opakowanie. Widzę, że łez przybywa i zaczynają drżeć jej ramiona. Z powodu braku tych chusteczek. 
Sięgam do swojej torby, wyciągam chusteczki i podaję kobiecie. Zaskoczona podnosi zapłakane oczy i dziękuje. I widzę (mimo, że przecież nie chcę widzieć!), że oczy ma zapuchnięte od płaczu. Jakby płakała od kilku dni... I pytam (choć wcale nie chcę: ani pytać, ani tym bardziej się wtrącać): czy mogę jakoś pomóc, może coś znaleźć w tym koszu, nad którym stoi (i płacze)?
Ta podana chusteczka i to pytanie, które mi się wyrywa (bardziej z serca, niż z głowy) wywołują potok – już nie łez, tylko słów…
Bo wie Pani, ja muszę jakieś wygodne ubranka dla synka i córki znaleźć, bo od jutra do przedszkola idą… Synek ma 3 lata, a córka 5. Bo ja tydzień temu straciłam męża proszę Pani. Umarł nagle na serce. A miał tylko 35 lat. Tyle szczęścia mieliśmy. Udało nam się dom wybudować i w miarę wykończyć bez kredytów. Niedawno się wprowadziliśmy. Mąż nas utrzymywał. To znaczy, ja też pracowałam, ale raczej dla przyjemności, bo ja pielęgniarką jestem, więc z mojej pensji to naprawdę - na waciki, jak się to mówi… Dzieci miały nianię. Ale teraz to już nas nie stać na nianię. Teraz to już nas na nic nie stać. Dzieci do przedszkola przyjęli, bo w takiej sytuacji chyba musieli. No i teraz trzeba im jakieś ubranka kupić, bo wie Pani jak to po domu – to się tak nie patrzy… A teraz jednak idą do ludzi, to muszą mieć jakieś wygodne, żeby się bawić mogły…  No i teraz nie wiem co będzie, przecież ja z tej mojej pensji to nie utrzymam domu, siebie i dzieci… 
Wysłuchałam. Znalazłam kilka par spodni dresowych w bardzo dobrym stanie, kilka koszulek, zostawiłam paczkę chusteczek, zebrałam Córki i wyszłam. 
I do tej pory nie wiem, co przytłoczyło mnie bardziej: ogrom tragedii tej kobiety, czy przerażająca myśl, że to mogłam być ja…
W tych cholernie trudnych czasach wiele rodzin żyje od wypłaty do wypłaty, starając się wygospodarować pieniądze na: komitet rodzicielski, buty na zimę, rajstopy, książki, może jakieś drobne przyjemności – pod warunkiem, że po opłaceniu rachunków i kredytów jest jeszcze za co owe przyjemności sobie fundować. Zdarzają się miesiące, w których widać dno słoika z nutellą, kawą lub majonezem, a do wypłaty jeszcze długie 7 dni… Bywają też lepsze miesiące – wówczas dzieciaki jedzą niezdrowe frytki, układają nowe puzzle i rysują nowymi kredkami. 
Jedni mają trochę mniej, inni trochę więcej. Polska klasa średnia – skupiona na tym, żeby jak najlepiej przeżyć bieżący miesiąc. Nie wystarcza nam już siły, zacięcia i wyobraźni, żeby spojrzeć nieco dalej. 
Nie wszystko da się przewidzieć, nie wszystko da się zaplanować i w końcu - nie na wszystko mamy wpływ. 
A co jeśli tzw. główny żywiciel rodziny nagle nas opuści? Jak sobie poradzimy? Czy mamy jakiekolwiek „zaplecze” (oszczędności, ubezpieczenie), które da nam czas na przebudowanie naszego życia? Czy wręcz odwrotnie – będziemy zmuszeni rzucić się do walki o przetrwanie niemal natychmiast po pogrzebie?
To jest bardzo trudny temat, ale może warto go przedyskutować - mimo że jesteśmy młodzi i zdrowi. I mimo łez, które z pewnością popłyną w trakcie takiej rozmowy. 


Tekst napisałam dla portalu Grupa Desantowa, który właśnie przechodzi transformację. 
Tekst jest ważny. Nie chciałam, żeby zginął. 


8 komentarzy:

  1. Gdyby coś takiego się nam przytrafiło, zostałabym bez środków do życia. Nie jestem klasą średnią. Jestem w klasie, która codziennie decyduje, czy kupić chleb, czy zapłacić rachunki. I każdego dnia błagam los, żeby tylko przetrwać, by dojść do tego etapu, gdzie już będzie łatwiej, gdzie będą dwie pensje. I, żeby się żadnemu z nas nic nie stało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie klasa średnia. Jej uboższa część.
      Wizja drugiej pensji majaczy na dalekim horyzoncie, a dojście do owego horyzontu zajmie minimum kilka lat.

      Usuń
  2. U mnie identycznie jak u Strzygi :(

    OdpowiedzUsuń
  3. moje codziennie życie to walka o przetrwanie. miałabym więcej stać by mnie było nawet na kredyt na mieszkanie. ale nie mam nic. wszystko przej mojego ojca który narobił długów z własnej głupoty i pogrążył nas na amen. nie wiem czy i za ile lat z tego wyjde a jak już z tego wyjdę to będę za stara na dorobienie się czegokolwiek. co z tego że są 2 pensje jak to i tak nie zaspokajają wszystkich potrzeb. wiele zakupów przewlekam z miesąca na miesiąc. zawsze jak są "tłuste" czasy nagotuję więcej i zamrażam by byłó na "chude" czasy.

    i nie ukrywam nie zadowla mnie taki styl żcia. chciałąbym nic sobie nie odmawiac w ramach spędzanie owlnego czasu móc choćby popsrtkać na allego i dla rozrywki zamawiać dzieciom sobie mężowi coś niwe zwracając uwagi na cenę. chciałabym idąc do sklepu niczego sobie nie ograniczać i jeszcze raz do roku moc jechac na jakąś egzotyczną wycieczkę i uważam że tak włąsnie powinno wyglądać żcie klasy średniej.

    klasa średnia w naszym kraju jest tam naprawdę klasą ubogą niby mamy instytucje mops...... tylko ciekawe dlaczego dla lumpów maja a dla takich ludzi jak dzierwczyna z postu nie maja.

    u mnie i tak jest kiepsko. i będzie jeszcze gorzej. bo ojciec nie mądrzeje. umiera mi mąż. to orgomna tragedia bo dzxieci traca tatusia jas zas zostaje samotna matka. utrata jego dochodu i tak mi róznicy nie robi i tak jest kiepsko.


    w rwzie śmierci ojca dzieciom pon 18rz naleZY sie renta po zmarłym rodzicu powinna sie postarac o nia. spróbuj jeszcza ja znaleźć moze mieszka gdzies po sasiedzku moze pstarac sie o taka rente dla kazdego z dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tekst powstał pół roku temu a dotyczył sytuacji sprzed ponad roku. Panią widziałam jeszcze dwukrotnie. Radziła sobie, korzystała (ona i dzieci) z pomocy psychologa.

      Ad polskiej klasy średniej - jest szeroka i głęboka, sporo w niej skrajności...

      Wszystko co zwykle się mówi w takich sytuacjach życiowych jak Twoja obecna jest po prostu banalne... A ja nie lubię sadzić banałów.
      Trzymaj się!

      Usuń
  4. czytając twój tekst ... pomyślałam tak jak ty - to mogłabym być ja!
    tak jakoś smutno, u mnie jest podobnie, głównym żywicielem naszej rodziny jest mąż ja zarabiam grosze ... . Klasa średnia niestety
    nie możemy sobie pozwolić na rarytasy ale jakoś sobie radzimy.
    Liczę na to że w przyszłości będzie lepiej, ale ... ta nasza polska rzeczywistość nie jest taka różowa - wiem dobrze o tym, cóż pomarzyć zawsze można

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też codzienność podcina skrzydła optymizmu... Ale może, kiedyś... :))) Trzeba walczyć o lepsze i bezpieczniejsze jutro!
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis