środa, 26 marca 2014

I co z tego?


Była sobie biedna Dziewczynka.
Choć nie, nie była... Miała przecież tyle rzeczy...
Miała dwie żabki, które mieszkały pod choinką. Zaglądała do nich, kumkała z nimi, pokazywała im język. Śmieszne były, więc śmiała się z nimi.
Miała kilka psów i dwa koty, bure dachowce. Nie były jej, były "wioskowe", ale łaziły za nią krok w krok, więc w sumie jakby były jej. Bawiła się z nimi. Biegała z nimi po zarośniętych ścieżkach. Piła z nimi wodę z małego strumyczka, wystawiała twarz do słońca, gdy one się wygrzewały na trawie.
Miała kilka kur. Kury były sąsiada, ale sąsiad pozwalał jej gapić się na kury i nawet czasem trochę je pogonić - tak śmiesznie wyglądały próbując oderwać od ziemi swoje wielkie kurze tyłki. Sąsiad pozwalał jej czasem zabrać kilka jajek - jakież pyszne były te jajka!
Inni jednak mówili o Dziewczynce, że jest biedna. Bo mieszka w drewnianym starym domu. Bo nie ma zabawek. Bo kanapki do szkoły nosi w zwykłym woreczku, a nie w pudełku śniadaniowym z Barbie. Bo ma ubranka połatane, bo na rajtuzach ma śmiesznie zaszyte dziury, niczym podłużne pooperacyjne blizny. Bo plecak ma po starszym bracie, w szaro-burą kratkę, a nie nowy - z wizerunkiem Monster High… Bo na bluzie nie ma Kucyka Pony, tylko sprane kwiatuszki. Bo kurtkę ma niebieską, a nie różową i nie zdobi jej postać bajkowej księżniczki…

Najczęściej jest tak, że już w przedszkolu (a najpóźniej w szkole) dzieci po raz pierwszy zderzają się brutalnie z rzeczywistością, zaczynają dostrzegać różnice i uświadamiają sobie, że mają mniej lub więcej… W tych małych (i małoletnich) grupach społecznych każdego dnia ścierają się dzieci mające bardzo dużo z tymi mającymi bardzo mało, a wszystkiemu przyglądają się te, które miają średnio: nie za dużo, nie za mało. Jeżeli powiedzmy 15 listopada pojawiała się w sklepach nowa lalka Barbie, to 16 listopada część dziewczynek przychodzi z tą lalką do przedszkola, część ma świadomość, że nigdy mieć takiej nie będzie, a "średniacy" - że na taki prezent muszą poczekać i napisać w tej sprawie petycję do Mikołaja.
I tylko od nas zależy, jak dzieci do tych różnic podejdą.
My kształtujemy postawy, my pokazujemy pożądane reakcje.
Tak, mam plecak z Monster High, a Ty masz w kratkę – i co z tego?
Tak, mam pudełko śniadaniowe z Barbie, a Ty masz kanapkę w woreczku – i co z tego?
Tak, mam płaszczyk z księżniczkami, a Twoja kurtka jest chyba chłopięca – i co z tego?

Postawę „i co z tego?” wypracowałyśmy wspólnie z Córką Starszą właśnie w przedszkolu.
Niby to banalne, może nie do końca poprawne, ale proste, łatwe do zapamiętania i zrozumienia.
W tym krótki pytaniu/stwierdzeniu zawiera się absolutnie wszystko, co potrzebne jest do poradzenia sobie z różnicami, z którymi nasze dzieci zetkną się w środowisku rówieśniczym. Jest akceptacja, że dzieci między sobą się różnią, że mają różne rzeczy, że jedne rzeczy są nowe, inne używane.
I jest podejście zdroworozsądkowe: jakie te różnice mają tak naprawdę znaczenie?


Tekst napisałam dla portalu Grupa Desantowa, który właśnie przechodzi transformację. 
Tekst jest ważny. Nie chciałam, żeby zginął. 

6 komentarzy:

  1. Masz rację.
    Bo samo stwierdzenie, że ja mam to a ty masz to do niczego nie prowadzi i z góry zakłada że któraś opcja jest gorsza (najczęściej twoja). Trzeba dzieciom pokazać, że ani jedno ani drugie nie jest kiepskie czy nieodpowiednie.
    Ja do stwierdzenie " co z tego" dorosłam gdzieś w liceum, ale niestety sama - fajnie, ze u Was to idzie tandemowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o to mi chodzi. Chcę, żeby moje Córki miały świadomość, że te różnice są i będą, ale owe różnice same w sobie nie są złe. Ważna jest nasza wobec nich postawa.

      Usuń
  2. O widzisz! Muszę wypróbować, bo nie raz serce mi się kraje i jednocześnie wściekam się przeokropnie, gdy Roksanka przychodzi smutna ze szkoły bo X miała dziś ... a Y miała ... a mama mówiła, że mi nie kupi i mi smutno :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im starsze i bardziej "kumate" dziecko tym łatwiej. Chyba... To są trudne sytuacje i naprawdę przykre - wiem. Musimy jednak wypracować postawę, która pozwoli przechodzić nad takimi różnicami do porządku dziennego, pokaże, że owe różnice (materialne) zasadniczo nie mają znaczenia...
      U nas "co z tego" zadziałało i nieustannie nad nim pracujemy. Powodzenia!

      Usuń
  3. Jako dziewczyna z mniej zamożnego domu stwierdzam - "I co z tego" działa na rodziców. Dziecko zazwyczaj nadal czuje się gorsze. Zwłaszcza, że koledzy i koleżanki dają mu odczuć, ze ma mniej i w związku z tym znaczy mniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za moich czasów (HAHA!) - wszyscy mniej więcej mieli po tyle samo, czyli po nic, bo w sklepach było niewiele...
      Natomiast Córka Starsza trafiła do takiej grupy w przedszkolu, w której panował pełen lans i totalne przechwalanie. Ona w ramach nie rozpieszczania i nie rujnowania się dostaje te droższe zabawki tylko na urodziny lub święta - musiała więc czekać i znosić te przechwalania, i zagryzać zęby i uczyć się cierpliwości. Dała radę. U niej naprawdę zadziałało...

      Usuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis