wtorek, 5 stycznia 2016

Złość piękności szkodzi

Małe dzieci złoszczą się spontanicznie, spontanicznie krzycząc i płacząc.

Chyba, że są dziewczynkami - wówczas dostają komunikat, że złościć się nie wypada.

No bo jak to tak? Taka śliczna dziewczyneczka i się złości? Śliczna dziewczyneczka co najwyżej może sobie pomiętosić rąbek ślicznej sukieneczki (ale nie za bardzo, żeby nie wygnieść!). Owa dziewczyneczka może jeszcze zacisnąć bielutkie ząbeczki i ewentualnie ugryźć się w różowiutki języczek (tylko bez jojczenia, że boli!). Śliczna dziewczyneczka ma być ułożona, nie pyskować, być a jakby jej nie było, pasować, dopasowywać się, domyślać się, intuicyjnie milczeć… Śliczna dziewczyneczka nie może zachować się jak… chłopak! CHŁOPAK! Chłopak jest od krzyczenia, gniewania się, tupania nogami i złoszczenia się.

Gdy śliczna dziewczynka staje się dorosłą kobietą ma już do perfekcji opanowaną powściągliwość. To nie tak, że nie może wyrażać emocji! Może, jak najbardziej! Może na przykład… O! Wzruszać się może! Na głupich romantycznych komediach albo szkolnym przedstawieniu syna lub córki, załkać nad smutnym losem źle traktowanych zwierząt… Ale złościć się nie może, bo złość piękności szkodzi, a w tym (TYM!) wieku o urodę trzeba już dbać wybitnie, bo się zaraz posypią zmarszczki i siwe włosy. Powściąga więc kobieta złość, gniew, oburzenie i wszystkie stany zdenerwowania: od kurzej stopy po wkurwienie.

Jest dobrze, wszyscy są szczęśliwi.

I tylko czasem kobiecie się ulewa, odbija się jej tą powściągliwością, piecze ją przełyk, a potem wybucha. Uśpiony wulkan emocji.

Jest źle, wszyscy są zdziwieni.

Jezu, ale przesadzasz! O co jesteś taka wkurwiona? Czepiasz się, narzekasz, marudzisz! O głupie skarpetki chodzi, czy o ten talerz nieumyty, czy o to błoto naniesione? Jak można się tak złościć o wannę zaplutą pastą?

Tak, o to chodzi. Nie, nie o to. Chodzi o wszystko! Złość podniosła pokrywkę i wykipiała.  Ale nie ma tego złego… zrobiło się miejsce na kolejną porcję. Do duszenia na wolnym ogniu, pod przykryciem.

Współczesne kobiety powściągające złość mają jeszcze bardziej pod górkę. Bo wymaga się od nich, że będą sobie ze wszystkim radziły, że wszystko ogarną, bez skamlania, że zmęczone, że nie dają rady… Żadne tam „zaopiekuj się mną”! Żadne tam "pomóż"! 
Teraz do „nie wypada się złościć” dochodzi jeszcze „nie wypada sobie nie radzić”. Zabójcza mieszanka.

Pozwalacie sobie na złość, te małe pojedyncze akty, które zapobiegają niespodziewanym wybuchom? 
Pozwalacie złościć się swoim córkom?
Uczę się pozwalać. Sobie i im.


Polecam świetny tekst Wojciecha Eichelbergera o kobiecej furii - TUTAJ
I polecam felieton Agaty Passent o ostatnich słodkich idiotkach, w styczniowym Twoim Stylu.

7 komentarzy:

  1. W domu częściej wybucham i wśród przyjaciół. Od razu mi się robi lżej jak wrzucę z siebie emocje. Gorzej w pracy, gdzie wszystko w sobie tłamszę. . .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo życie. Pewnych barier nie przekroczymy nigdy (lub prawie nigdy), w obawie przed konsekwencjami, które mogłyby nas zrujnować. I to dosłownie!

      Usuń
  2. Ooo taak!
    http://www.multimatka.blogspot.com/2015/10/po-nocy-przychodzi-dzien.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, myślę, że to też trochę nasza wina. Taki mechanizm jest, że widzimy te przykładowe skarpetki, ale nic nie mówimy, jeden raz, drugi, dziesiąty - podnosimy, myśląc - przecież nie będę się czepiać o głupie skarpetki, które mogę podnieść i po sprawie - ale frustracja rośnie i w końcu wybuchamy, robiąc kosmiczną awanturę o skarpetki, choć to wcale nie o skarpetki chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza i nie nasza. Bo faktycznie można by się po prostu wkurzyć o te przysłowiowe skarpetki, ale... trudno wyjść ze schematu, złamać narzuconą formę, tupnąć nogą wbrew sobie samym, bo przecież tupać nogą nie wypada...

      Usuń
  4. Ja sobie pozwalam na złośc, a jakże, jak się wymarudzę to mi zawsze ulży :) Wkurza mnie jak ludzie mówią , że jak mała dziewczynka się złości to jest histeryczka, a jak chłopiec to wychodzi na to, że jest łobuzem! A KAŻDY ma prawo do złości, co nie? :)

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis