piątek, 20 marca 2015

Powoli, powolutku...

Nasi praprzodkowie wstawali skoro świt, bo kto rano wstaje temu podobno Pan Bóg coś daje, a poza tym kogut darł dziób pod oknem i spać się po prostu nie dało. Wstawali nieśpiesznie, nieśpiesznie się ubierali, bez pośpiechu siadali do stołu i w spokoju zjadali śniadanie. Tak po prostu, nie robiąc niczego innego - bez smartfona (czego?!) w dłoni, bez telewizora w podkładzie i bez gazety. Po śniadaniu zabierali się do roboty. Powoli, powolutku.

Nasi praprzodkowie jeździli furmankami zaprzęgniętymi w konie. Jeździli wolno, żeby się siano z wozu nie spitoliło i żeby baba z wozu nie spadła, bo niby koniom byłoby lżej, ale bez baby jednak ciężko... Jechali więc i pilnowali: drogi, koni, baby, siana. Nie trąbili, nie ścigali się z innymi furmankami, nie słuchali na ful radia i nawet nie rozmawiali, bo muchy w zębach to jednak nic przyjemnego. Po prostu jechali. Powoli, powolutku.

Nasi praprzodkowie nie spędzali czasu w hipermarketach - po prostu wymieniali się produktami. Ktoś sprzedawał jajka, ktoś inny mleko lub kiełbasę. Chleb piekł się w domowym piecu, makaron robiły kobiece ręce. Dżemy, marmolady i kompoty pyrkały w wielkich garach dnami do góry. W swoim tempie. Powoli, powolutku. 

Współczeny świat się skurczył i otworzył, 
wypluł milion możliwości i pierdyliard informacji. 

Świat, o zgrozo, nie poprzestał na tym jednym wybuchu - każda sekunda i minuta oznacza kolejną eksplozję i jeszcze więcej możliwości, jeszcze więcej informacji, jeszcze więcej rzeczy do zobaczenia, przeczytania, wysłuchania...

A my? Zwariowaliśmy! 

Próbujemy nadążyć, złapać jak najwięcej, wykorzystać wszystkie opcje, przeczytać wszystkie książki i wszystkie gazety, wysłuchać, zobaczyć... 

Już nie delektujemy się jajkiem na miękko, delikatnie przyprawionym szczyptą soli, nie zanurzamy powoli skórki od chleba w żółtku, nie jemy oczami... Jedzą tylko usta, zęby gryzą, język mieli, przełyk przełyka, a oczy patrzą w smartfona i czytają co na świecie, co w kraju, po ile frank szwajcarski, kto, z kim i dlaczego Kim znowu pokazała cycki... Wrzucając talerze do zmywarki słuchamy radia, nowości, wiadomości, prognozy pogody. Biorąc szybki prysznic układamy w głowie plan dnia - logistykę codzienności. Myjąc zęby powtarzamy w głowie treść prezentacji, a układając włosy - układamy rzeczy w torebce, rachunki, notatki, życie... Wsiadając do samochodu wkładamy słuchawki do uszu i jeszcze zanim wyjedziemy na główną ulicę załatwiamy najpilniejsze sprawy, rozmawiamy z mamą, z przyjaciółką - trzeba przecież wykorzystać ten czas nic nierobienia, nie można przecież tylko jechać. W drodze na siłownię stoimy w cholernym korku, ćwiczymy mięśnie kegla i słuchamy audiobooka. Maszerując energicznie na elektrycznej bieżni oglądamy teledyski, słuchamy nie pasującej do nich muzyki, sprawdzamy pocztę i powiadomienia na fejsbuku, i łapiemy zadyszkę od nadmiaru wrażeń - nie z wysiłku. 

Wyciskamy każdą minutę jak cytrynę, do ostatniej kropli. 
Sok jest nieznośnie kwaśny, 
doprawiony frustracją i uciążliwą myślą, 
że czegoś nie zdążyliśmy zrobić, 
przeczytać, zobaczyć, wysłuchać... 

Coraz częściej robimy kilka rzeczy naraz. 
Coraz rzadziej pozwalamy sobie na robienie w danej chwili tylko jednej rzeczy lub nie robienie niczego, bo zbyt dużo wiemy i jeszcze więcej nie wiemy, a przecież musimy się dowiedzieć - koniecznie! 


Stojąc na czerwonych światłach, bębnię niecierpliwie w kierownicę i widzę starszą panią, która siedzi na ławce w ten prawe pierwszy dzień wiosny, prawie ciepły i... karmi gołębie. Tylko tyle. Nic więcej. 
Powoli, powolutku. 

Buduję w sobie zgodę na to, że nie doświadczę wszystkiego, 
bo "wszystko" jest za duże. 
Pracuję nad skupieniem się na wycinkach rzeczywistości, fragmentach życia, kawałkach świata.
Lepiej przeżyć mniej, 
ale intensywniej, pełniej, po swojemu. 



Wpis dedykowany Agnieszce, autorce zwrotu: "powoli, powolutku".
Za każdym razem, gdy słyszę od Niej owo "powoli, powolutku" - zwalniam i pozwalam, by pewne rzeczy się działy. Lub nie. 




4 komentarze:

  1. napisałam dziś do pewnej osoby że dopiero był poniedziałek a już znów piątek i czuję się tak jakby mi czas przeciekał między palcami, tyle do zrobienia, tyle zrobione, a tyle jeszcze by się chciało....myślę że selekcja rzeczy ważnych jest każdemu czasem potrzebna....pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Selekcja jest konieczna, ale cholernie trudna niestety. A co do czasu - mnie przecieka już nie dniami, nie tygodniami, a całymi miesiącami... Przecież ledwie był styczeń, a tu koniec marca. Jak? Kiedy?
      Serdeczności :)

      Usuń
  2. Ja nie oglądam tv i nie słucham radia. W ogóle. Z zasady. Nie cierpię zalewu informacji. Nienawidzę bzdurnych informacji. Dzięki temu troszkę sobie ten chaos ograniczam, ale nawet to, co dociera do mnie przy przeglądaniu fb to czasami za dużo. Wolę nie wiedzieć, nie chcę wiedzieć, mam swój świat i go lubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wyłączyłam TV w swoim życiu, ale tu o coś innego jeszcze chodzi... Boli mnie świadomość, że nie mam czasu na wszystko - chciałabym porysować, pofotografować, poczytać, popisać... I wiem, że nie dam rady. Dzisiaj stoję koło kiosku i patrzę: nowa Pani, Wysokie Obcasy, Polityka, Coaching... A ja nie mam czasu, bo dzieci i kupa zleceń.

      Usuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis