środa, 23 kwietnia 2014

Pracuję w korpo


Wymaga się ode mnie całodobowej gotowości do działania, kreatywności, wysokich umiejętności interpersonalnych, szybkiego podejmowania jedynie słusznych decyzji.

Niby stanowisko managerskie, niby wysokiego szczebla, bo nad sobą mam tylko dwóch przełożonych, a jednak muszę obiad podać, toalety posprzątać, płaszczyki powiesić...
Muszę też robić kawę. Parzenie kawy to tutaj klucz do sukcesu. Tylko pod warunkiem, że potrafisz zaparzyć naprawdę dobrą i mocną kawę - przetrwasz! Parzę więc kawy sporo i sporo jej piję. 


Ustawowa 15-sto minutowa przerwa przysługująca każdemu pracownikowi pracującemu minimum 6 godzin (na dobę) to tutaj mit. Nie miewam. Jeśli tylko podejmuję próbuję wyegzekwowania przysługujących mi praw - natychmiast zdarza się coś tak pilnego i tak ważnego, i tylko ja mogę pomóc, zaradzić rozwiązać problem... 

Urlopy miewam, ale spędzam je w towarzystwie przełożonych, więc... to zasadniczo nie urlop, a podróż służbowa. Przepisy stanowią, że za delegację należy się pracownikowi dieta. Na diecie jestem nieustająco (bez specjalnych rezulatatów), ale diety nie dostaję. Za cholerę. 

Wypłata jest nieregularna do tego stopnia, że od przeszło pięciu lat jej nie otrzymałam. Mimo to pracuję nadal - przepełniona jakąś irracjonalną nadzieją, że może kiedyś mi się to zwróci, że to się długofalowo opłaca.

Pracuję na trzech etatach (tak, dobrze liczycie: 8 pomnożone przez 3 daje 24 godziny na dobę).

Moje przełożone to dwie rozwydrzone panienki, takie w typie: co to ja nie jestem, usteczka wydmę, spódniczkę przygładzę, i'm so sweet... Do tego gorzej ode mnie wykształcone - nawet podstawówki nie skończyły. Ale postawę roszczeniową mają opanowaną do perfekcji i oczy kota ze Shreka też. 

I mimo, że to ja jestem w centrum, a one krążą nieustannie wokół mnie na dwóch  niezależnych orbitach - rządzą w moim kosmosie. 


Pewnie już widzieliście film o najtrudniejszej pracy na świecie, nad którym w zeszły tygodniu szlochało pół internetu - O TEN


9 komentarzy:

  1. Dobre !!! A za nocny etat masz chociaż płacone ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie! A przecież stawka za godziny nocne chyba podwójna?
      Ja to wszystko obliczę, zsumuję, te nadgodziny, te nie zapłacone nocki... Się nie wypłacą do końca żywota :P

      Usuń
    2. Jak byś się za te odsetki wybierała na Hawaje,to wiedz,że Cię bardzo lubię :]

      Usuń
    3. A tam Hawaje - znajdą nas. Gdzieś dalej trza! Ściągaj też ze swoich łobuzów i spotkajmy się za... yyyy... 20 lat? :P

      Usuń
    4. pff ja tam dałam im jeszcze max 17,znaczy młodszemu,bo starszy już tylko 10 i niech studiują w Ekwadorze,a ja będę kosztować życia. Nie wiem,stopem jeździć,na dencingi dla seniorów chodzić,albo kozę sobie kupię.
      Zgadamy się !

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, świetne! Z tekstem jak najbardziej się zgadzam :) A filmik genialny, aż się wzruszyłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :) I teraz bede Was zameczac ;) A noszę się jeszcze z zamiarem założenia własnego bloga...;)

      Usuń

Komentuj, na zdrowie!

AddThis