Wsiadasz.
Jedziesz. Podziwiasz widoki.
W sercu same pozytywy.
I tylko gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl niespokojna że coś nie gra,
że za spokojnie, że coś się musi wydarzyć.
I nagle:
w górę.
w dół,
w lewo,
w prawo,
krótka prosta.
Myślisz, że koniec? Że ta krótka prosta to metafora wychodzenia na prostą?
Uśmiechasz się do językowego środka stylistycznego?
No to jeszcze raz:
góra (wrzask, bo ja pierwsza tą lalkę, to moja, mamooooooo!)
dół (płacz, bo mi wyrwała, bo zabrała, mamoooooo!)
w lewo (niech ona mi to odda, to nie fair, mamoooooo!)
w prawo (mamoooooo dlaczego zabrałaś nam tą lalkę?! widzisz siostrzyczko jaka ta mama jest!)
Nadmiar wrażeń i emocji. Nadmiar nagłych zwrotów akcji.
Jedziesz i chce ci się rzygać.
A tu jeszcze PSTRYK. Zdjęcie. Na pamiątkę.
Zwlekasz się wieczorem z karuzeli.
Dość. Nie masz siły. Nigdy więcej.
A rano?
Rano bez szemrania wsiadasz do wagonika.
Trochę dlatego, że nie masz innego wyjścia.
Trochę dlatego, że... nie masz innego wyjścia.
I trochę dlatego, że... no cóż - nie masz innego wyjścia.
I jeszcze dlatego, że kochasz tych wrzeszczących współpasażerów
ROLLERCOASTER'a zwanego macierzyństwem.
A siedząc nad zdjęciami będziesz tęsknić do tych właśnie chwil. Nawet do nich. Kiedyś.
Matko! Wzruszyłam się pointą, bardzo...
OdpowiedzUsuńSama sobie musiałam to napisać. Żeby pamiętać. Na rollercoasterze.
UsuńDziękuję ;)
Podoba mi się. I tylko sama siebie ganię, że tych zdjęć za mało.
OdpowiedzUsuńJa robię. Sporo! Dysk zewnętrzny potrzebny będzie wkrótce ;)
UsuńZawsze możesz robić zdjęcia sercem :)
Usuńteż robię, tylko ciężej się później z tego urządzenia odtwarza i wizualizuje... ;)
UsuńGdyby można było wszczepić sobie aparat fotograficzny w siatkówkę oka...
OdpowiedzUsuńFajniutko opisane i prawdziwie;)
OdpowiedzUsuń