Są też lody (sprzedawane za bezcen) i woda mineralna (jeżeli bezcen można stopniować - to woda jest sprzedawana za jeszcze większy bezcen niż lody: 5zł za 1,5 litra).
Jest plac zabaw i małpi gaj (nie mający nic wspólnego z małpami, o ironio!) wypełniony plastikowymi kulkami i kosztujący jedyne 5zł za 10 minut (razy dwa, a jakże!).
Wróćmy jednak do -ątek, które teoretycznie (patrz wyżej) stanowią główną atrakcję ZOO.
Matka: a co to za zwierzę?
Córka Młodsza: śłonik
Córka Młodsza: śłonik
Matka: a jak robi słonik?
Córka Młodsza: muuu
Córka Młodsza: mamo, mamo - zilafa nie zije!
Matka: żyje, żyje - trawkę skubie
Córka Młodsza: ahaaa...
Były też foki.
Córka Młodsza: patś mama jakie duzie rybki!
Były też rybki.
Córka Młodsza: mamo, mamo to jeśt EMO!
(czy Nemo był rybką emo?)
Był również lew.
Córka Młodsza: cham mamo, ale chamowi ciepło, bo lezi i nie lobi cham.
Była również Córka Starsza, która oprowadzała po ZOO 4-letniego syna znajomych.
Córka Starsza: a to są antylopy
Chłopiec: a do czego służą antylopy?
Córka Starsza: yyyy... Do biegania.
Ja też byłam.
Najbardziej podobał mi się ptOszek, który był tak hipsterski, że bardziej hipsterkim być nie można.
Było mnóstwo młodych ludzi na randkach.
Panowie przechadzali się strosząc pawie piórka, a panienki spijały im z dzióbków wszystkie mądrości...
Pan: ale te ptaki to mają przejebaniutkie, skrzydła im zanikną w tych klatkach od nieużywania...
Panienka: patrz, to chyba czapla, jaka śliczna...
Pan: to sęp!
To czarny bocian był.
A w zalewie sponsorów sponsorujących sponsorowane zwierzęta FRUGO zrobiło mi dzień:
To jest marKIEting!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj, na zdrowie!